Trzy lata z Agnieszką Osiecką - wpomnienie André Hübnera-Ochodlo

Trzy lata z Agnieszką Osiecką…

Do Polski przyjechałem w latach 80-tych z zamiarem studiowania piosenki i aktorstwa. Namówił mnie do tego mój profesor z Uniwersytetu w Giessen, Andrzej Wirth. Nie znałem zupełnie polskich realiów, słabo mówiłem po polsku, nie wiedziałem za bardzo, gdzie się udać. Profesor Wirth postanowił mi pomóc i skontaktował mnie ze swoim przyjacielem, reżyserem i pedagogiem z Monachium Janem Biczyckim. Biczycki napisał mi trzy listy polecające: do profesora Aleksandra Bardiniego, Jerzego Jarockiego i Agnieszki Osieckiej. Z Agnieszką umówiłem się w kawiarni Hotelu Europejskiego w Warszawie. Byłem rozczarowany tym spotkaniem. Odprawiła mnie szybko. Twierdziła, że nie mówi po niemiecku, co było oczywiście nieprawdą, bo znała ten język świetnie. Poleciła skontaktować się z Jackiem St. Burasem, wybitnym tłumaczem języka niemieckiego. Po latach, zapytana o to spotkanie powiedziała: „Nie spodobał mi się chyba twój zielony płaszcz”. Oczywiście, nigdy takiego nie miałem! Ponownie spotkaliśmy się dopiero 10 lat później. W 1994 r. wystawialiśmy w Teatrze Atelier „Weismana i Czerwoną Twarz” Taboriego. Jacek Buras był już z nami zaprzyjaźniony, przełożył m.in. tekst tej sztuki. Mieszkał wówczas w Domu Pracy Twórczej ZAiKS, niedaleko Teatru. Tam nocowała także Agnieszka. Namówił ją, aby wybrała się na naszą premierę. Ona była wtedy w bardzo złym stanie psychicznym, tuż po śmierci matki.                                                                                                                                              Po premierze usiedliśmy na patio Atelier i zaczęliśmy rozmawiać o sztuce, życiu, teatrze. Tak zastał nas świt. To był początek wielkiej, trwającej niemal trzy lata przyjaźni. Pod koniec pierwszego Lata teatralnego poprosiłem ją o zaadaptowanie książki Singera „Wrogowie, opowieść o miłości”. Wciąż byłem pod dużym wrażeniem spektaklu „Sztukmistrz z Lublina”, do którego Agnieszka napisała songi, a Zygmunt Koniczny muzykę. Zgodziła się pod warunkiem, że będę z nią współpracował. Tym razem muzykę skomponował także Zygmunt Konieczny. Premiera pod zmienionym tytułem –„Wilki”-  odbyła się w sierpniu 1995 r.

Niebawem rozpoczęliśmy pracę nad dwiema jednoaktówkami Edwarda Albeego: „Opowiadanie o Zoo” i „Piaskownica”. Tematem spajającym oba utwory była śmierć, czy może… „śmiertka”, jak mawiała Agnieszka. Łącznikiem obu  jednoaktówek były songi Agnieszki – piękne, wstrząsające. Tak powstał spektakl „Apetyt na śmierć” z muzyką Ewy Korneckiej. Agnieszka miała już świadomość swojej choroby, odchodzenia.

Niedługo przed śmiercią, wręczyła mi scenariusz jej ostatniego tekstu teatralnego, powiedziała: „Jak chcesz, to zrób coś z tym”. Po jej śmierci, długo zastanawiałem się czy to upubliczniać, bo sztuka była bardzo osobista. Pokazałem tekst Jackowi Burasowi, trochę go oszlifował, bo Agnieszka nie zdążyła dokończyć. Odważyliśmy się pokazać przedstawienie w 1998 r. Wspaniałą rolę stworzyła Teresa Budzisz-Krzyżanowska, która zaśpiewała jedną z najbardziej przejmujących pieśni: „Ocal mnie panie, albo zaniechaj.”. Partnerował jej Marek Richter. Spektakl nosił tytuł „Darcie pierza”.

Jesienią 1996 r. polecieliśmy z Agnieszką na Majorkę. Pracowaliśmy tam nad tłumaczeniem jednoaktówki „Cinzano” Ludmiły Pietruszewskiej. Na tych ostatnich wakacjach Agnieszka żyła ze zdwojoną siłą - to było ostatnie łapanie promieni słonecznych, ostatnie pływanie, ostatnie przebudzenie. I była praca - twórcza, żarliwa. Po śmierci Agnieszki zadzwoniłem do Moskwy, do Ludmiły Pietruszewskiej. Znała ją dzięki Bułatowi Okudżawie. Była wzruszona, kiedy dowiedziała się, że Osiecka pracowała nad jej tekstem. Powiedziała, że nikomu innemu by nie pozwoliła dopisać songów do swojej sztuki, ale Agnieszce, tak. Pietruszewska postanowiła nam pomóc, przyleciała w maju do Sopotu i robiła z aktorami korekty językowe polskich tekstów. Premiera spektaklu odbyła się w 1997 r                                                                                                                                                   Dwie, spośród kilkunastu piosenek, które zabrzmią w częstochowskiej realizacji „Wesołego miasteczka” pochodzą ze spektaklu „Nie żałuję”. Koncert miał premierę w Teatrze Atelier w 1997 r. Muzykę skomponował Jerzy Satanowski. Z tego przedstawienia pochodzi m.in. utwór „Deus ex machina”. Agnieszka  przed śmiercią wysłała go do dwóch kompozytorów: Jerzego Satanowskiego i  Grzegorza Turnaua. Premiera z muzyką Turnaua odbyła się podczas opolskiego  koncertu „Zielono mi”.

Niedawno, przeglądając Internet trafiłem na angielską stronę Wikipedii dotyczącą Agnieszki Osieckiej, gdzie przeczytałem: „Agnieszka Osiecka was a poet, writer, author of theater and television screenplays, film director and journalist. She was a prominent Polish song writer, having authored the lyrics to more than 2000 songs, and is considered an icon of Polish culture.”

I nagle zdałem sobie sprawę, że wtedy, gdy Agnieszka Osiecka współtworzyła nasz teatr przez prawie trzy ostatnie  lata swego życia, ja sam nigdy nie postrzegałem jej jako ikony. Dla mnie była wówczas i pozostała do dziś przede wszystkim „Człowiekiem”, zgodnie z goethowską maksymą: „Edel sei der Mensch, hilfreich und gut!”, którą Czesław Miłosz przełożył na język polski tak: „Człowiek niech będzie szlachetny, pomocny bliźnim, dobry! (Bo tylko wtedy jest inny od wszystkich znanych nam istot)”.

André Hübner-Ochodlo