Aktualności

Rozmowa z Karoliną Okurowską -Wabnic reżyserką bajki "Jak zostać smokiem?

Rozmowa z Karoliną Okurowską -Wabnic  reżyserką bajki "Jak zostać smokiem?

PRZYTUL SWOJE UCZUCIA

Z Karoliną Okurowską-Wabnic, autorką i reżyserką sztuki „Jak zostać smokiem?” rozmawia Ewa Oleś.

Jako reżyserka, do tej pory sięgnęłaś po cudze teksty, albo robiłaś adaptacje już istniejących. Tym razem postawiłaś na autorski scenariusz. Czy teraz, na etapie prób, jest to dla Ciebie sytuacja komfortowa, czy może nieco stresująca?

Myślę, że jestem w komfortowej sytuacji. Fascynuję mnie to, że postaci, które sobie wyobraziłam i wykreowałam na papierze teraz mają ciało i dusze. Wspaniale jest obserwować, jak się rozwijają. Patrzę z zachwytem na aktorów, widzę jak podczas prób wszystko dojrzewa, nabiera sensu, pęcznieje. Ten scenariusz jest dla nas azymutem i czuję, że dobrze nas prowadzi.

Na próbach odkrywasz swój tekst na nowo?

Taaak! Cały czas „moje” postaci mnie zaskakują, bo przecież aktorzy nadają im nieco innego sensu - poprzez swoją fizyczność, wrażliwość, pomysły. Kostiumy, muzyka, choreografia dopełniają ten świat, kolorują. Jestem otwarta na propozycje innych twórców, na ich wizje. Daję się zaskakiwać. To jest w tym zawodzie najbardziej fascynujące.

„Jak zostać smokiem?” to bajka japońska. Czy bodźcem do jej napisania była Twoja fascynacja tą kulturą?

Dopiero od pół roku jestem znawczynią japońskich tradycji. (śmiech).To Pani dyrektor Magda Woch zaproponowała, żeby to była opowieść inspirowana kulturą japońską, mangą, anime. Zaczęłam zgłębiać ten świat. Wspaniałe w pracy reżysera, czy dramaturga jest to, że można się zakochać w czymś, czego do tej pory nie znał, albo znał pobieżnie. Teatr daje taką możliwość. Zaczęłam w ten świat się zanurzać: czytać, oglądać, dowiadywać się, studiować. Zachwyciłam się japońską mitologią, symboliką, odkryłam jej ogromny potencjał. Te mityczne japońskie stwory, mają swoje odpowiedniki w kulturze europejskiej, ale bardziej bazują na wyobraźni, są niejednoznaczne, metaforyczne. To jest ciekawe doświadczenie, łączyć japońską symbolikę, z opowiadaną przez siebie historią, mówiącą o bardzo uniwersalnych problemach.                                      

W tej sztuce jest bardzo dużo nietypowych postaci, takich, które w polskich bajkach czy baśniach nie występują. W tekście kilkakrotnie pojawia się słowo yōkai. Możesz wytłumaczyć co ono oznacza?

Yōkai  to  ogólna nazwa mitycznych stworzeń-potworów występujących w japońskiej mitologii i tradycjach ludowych. W mitologii japońskiej elementy niezwykłe, tajemnicze, magiczne przeplatają się z rzeczywistością. Niezwykłe stworzenia żyją między ludźmi i w pewien sposób kierują ich losem. U nas w spektaklu także – każdy yōkai ma swoje odzwierciedlenie w emocji przeżywanej przez bohatera.

Zanim przeczytałam „Jak zostać smokiem?”, zastanawiałam się, czy ta opowieść nie będzie zbyt hermetyczna. Czy widz, który nie ma zbyt dużej wiedzy na temat kultury japońskiej, nie pogubi się w historii. W scenariuszu, na zasadzie didaskaliów, powołujesz narratora-przewodnika, który pewne rzeczy objaśnia. Czy w spektaklu pojawi się taka postać?

Nie będzie narratora, który zatrzymuje akcję i tłumaczy pewne zagadnienia, bo teatr to dzianie się, to emocje, a nie sucha narracja. Myślę, że wiele zagadnień wyjaśnianych będzie na bieżąco, w toku wydarzeń. To, co na początku może być niezrozumiałe, później domyka się i werbalizuje. Mam nadzieję, że nawet jeżeli jakieś pojęcie na początku nie zostanie zrozumiane, to na pewno w toku akcji, w obrazie i w tym, co robią aktorzy na scenie, zostanie wyjaśnione. Choć na tym etapie prób, a zostały trzy tygodnie do premiery, cały czas myślimy, jak poprowadzić akcję, aby wszystko było jasne i zrozumiałe.

W polskich teatrach nadal często i chętnie realizuję się klasykę literatury dziecięcej, ale brakuje tekstów, które nadążałyby za zmianami społecznymi i były bardziej kompatybilne z wrażliwością i zainteresowaniami współczesnych młodych ludzi.

Teatr jest zawsze jeden krok dalej za tym, co dzieje się w szeroko pojętej kulturze. Nie reaguje na zmiany tak szybko, jak inne dziedziny sztuki. Na szczęście dramaturgia dla dzieci rozwija się co raz prężniej. Jest wielu twórców, którzy piszą bardzo ciekawe teksty z myślą o nich. Ale rzeczywiście teatry często sięgają po klasykę, która oczywiście jest wspaniała, ale w niektórych momentach mało przystająca do współczesnego świata, do naszych emocji, problemów i sposobu mówienia o nich. Myślę, że trudno jest, realizując taką baśń, zachować walory klasycznej opowieści i pogodzić to z przekazem, który nieraz kłóci się z obecnym wychowaniem, pedagogiką czy filozofią. Na przykład w „Czerwonym Kapturku” jest taka teza: „Niebezpieczeństwo czyha wszędzie, bądź czujna, obcy może cię skrzywdzić”. A ja raczej chciałabym powiedzieć: „Bądź odważny, idź po swoje marzenia, nie bój się ludzi, żyj z nimi w zgodzie”.

Czerwony Kapturek niesie babci placek i butelkę wina. W niektórych, zmodyfikowanych wersjach: masło, ser, aspirynę, suszone maliny, proszki od bólu głowy, olej rycynowy, kwas borny i maść do nacierania. W naszej bajce mamy mochi, dango i tofu...

Może dzięki naszemu spektaklowi, te dzieci, które nie próbowały jeszcze specjałów kuchni japońskiej, otworzą się na nowe smaki?  

Zdarza się, że w klasycznych baśniach, w drugiej warstwie, jest mrugnięcie okiem do dorosłych, są ukryte aluzje…

Tak, to prawda. W ogóle ich treść często bardziej odpowiada problemom dorosłego widza niż dziecka. Zauważ, że często bohaterami są dorośli, albo osoby wkraczające w dorosłość. Poruszone tam problemy dotyczą dojrzałych ludzi i często są projekcją ich obaw, lęków. Uważam, że młodym widzom trzeba dać teatr bliższy, taki, który koncentruje się wokół tego, z czym oni się obecnie zmagają.

Na co dzień pracujesz z dziećmi, prowadzisz warsztaty teatralne, czy to pozwala Ci bardziej zrozumieć ich świat?

Oczywiście, takie doświadczenie jest nie do przecenienia. Znam ich zainteresowania, badam ich granice sprawczości w teatrze, sonduję, co jest dla nich zabawne, a co straszne, ale… w taki bezpieczny, kontrolowany sposób.

Czy w scenografii, muzyce, choreografii będą nawiązywać do kultury japońskiej ?

Na pewno kultura japońska będzie łącznikiem wszystkich elementów świata przedstawionego. Jednym z planów będzie wioska japońska, na scenie będą też wisiały lampiony, maszty z karpiami. Sebastian Siepietowski, scenograf i kostiumolog, przygotowując się do realizacji studiował ubiór, wgłębiał się w tematykę. Marysia Kępisty, kompozytorka, przy tworzeniu muzyki  inspiruje się japońskimi dźwiękami, a Agnieszka Klotzer, tworząc układy choreograficzne odwołuje się np. do sztuk walki.

Niemniej jednak, nie mamy ambicji odtwarzać tego świata jeden do jeden. W naszej inscenizacji pojawi się wiele nawiązań do kultury japońskiej, ale przefiltrowanych przez nas, naszą tradycję i kulturę.Aktorzy nie będą mieć pomalowanych twarzy i skośnych oczu. Pomimo licznych kontekstów, uniwersalizujemy przestrzeń, a tym samym opowieść. Nie chodzi nam przecież o wykazanie różnic kulturowych, tylko tego, co jest dla nas wspólne.                   

Kiedy realizujesz bajkę, zastanawiasz się do jakiej grupy wiekowej będzie ona skierowana?

Zawsze jest to dla mnie priorytet. Dotychczas realizowałam w teatrach, które specjalizują się w spektaklach dla młodych widzów. W teatrze dramatycznym, takim jak częstochowski, w którym tworzy się jedną bajkę w sezonie, trzeba iść na kompromis. Wiedziałam, że spektakl musi być dla dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym. Staramy się przygotować go tak, aby przedszkolaki znalazły dla siebie coś fajnego, ale też starsze dzieci dostały taką treść, która nie będzie dla nich nudna, czy infantylna.

Ta opowieść, moim zdaniem, jest nieco zbliżona w poetyce do „Małego Księcia”. Myślę, że człowiek w każdym wieku odkryje w niej coś dla siebie…

Też mam taką nadzieję. Przecież ten spektakl mówi o tym, że często my, dorośli, mamy problem z wyrażeniem uczuć, skrywamy je w sobie, nie umiemy ich werbalizować. Dzieci, poprzez swoją prostolinijność, uczą nas, jak je wyzwolić, wyrazić i opisać. Dziecko w tym aspekcie nad dorosłym góruje.

Jakie najważniejsze przesłanie niesie za sobą ta sztuka?

Streściłabym go w jednym zdaniu: Przytul swoje uczucia. Bo emocji i uczuć nie powinniśmy się wstydzić. Musimy je oswajać, artykułować i być z nimi blisko. W „Jak zostać smokiem?” głównym bohaterem jest chłopiec Haruki, który wyrusza w pełną przygód podróż, aby odnaleźć swojego tatę. Celowo głównym bohaterem uczyniłam chłopca, a tematem przewodnim - jego relację z tatą.

Od pokoleń, mężczyznom, wmawia się, że powinni być silni, że nie mogą okazywać emocji, że „chłopaki nie płaczą”. W naszym spektaklu staramy się obalić te mity. Bo chłopaki mogą płakać, mają wrażliwość, emocje, o których powinni mówić głośno, wiedząc, że nie jest to oznaka słabości.

Ostatnio, na próbie, Sylwia Kaczmarczyk powiedziała, że jeżeli miałaby określić jednym słowem, o czym jest ta opowieść, powiedziałaby, że o „czułości”. Wzruszyłam się, bo to jest dla mnie jedno z najważniejszych słów określających uczucie. „Czułość”… Zawsze chciałabym robić sztuki o czułości...

Myślisz też o tym, aby wyreżyserować sztukę dla widzów dorosłych?

Gdyby mi to zaproponowano, to na pewno podjęłabym się tego wyzwania. Ale czuję też, że robienie spektakli dla dzieci jest moją drogą. Często jest tak, że reżyserzy, którzy robią spektakle dla dzieci marzą, żeby stworzyć coś dla dorosłych. Nie mam takiego pragnienia. Dla mnie pasjonujące jest to, że mogę cały czas być – jako twórczyni - w magicznym świecie baśni. Chętnie zrobiłabym taki spektakl, który pozwalałby dorosłym odnaleźć dziecko w sobie. Pełen magii i zachwytów. Bo w teatrze ważna jest magia…

A jaką sztukę dla dorosłych najchętniej byś wyreżyserowała: klasyczną, współczesną?

Oj, nie… nie klasyczną (śmiech). Ale tak poważnie mówiąc, podjęłabym się każdego wyzwania, jeżeli widziałabym w tekście potencjał. Teksty, które pozornie nie są nam bliskie, często okazują się najciekawsze, bo możemy odkryć w nich bardzo nieoczywiste rzeczy. Sprowokowałaś mnie teraz do burzy mózgu...Tak, wiem co chciałabym wyreżyserować ! Bardzo interesują mnie prawdziwe historie, reportażowe, w które można wpleść... elementy fantastyczne. Chętnie bym zrealizowała przedstawienie o człowieku, który miał niezwykłą ścieżkę życiową, albo spełnia swoje marzenia, na przykład objechał świat na rowerze, albo…zaprzyjaźnił się z delfinem.                  

Może ją napiszesz?

Jest to jakiś pomysł…

Dziękuję za rozmowę. 

Częstochowa, 2 listopada 2023 r.

---------------------

 Fot. Dariusz Kozłowski